czwartek, 15 grudnia 2011

Dlaczego ogarnia nas dysfunkcja tematyki życia publicznego?

Dlaczego ogarnia nas dysfunkcja tematyki życia publicznego?

Autorem artykułu jest Paweł Momro



Zamiast skupić uwagę opinii publicznej na rzeczywistych problemach, paranoicznie i z uporem maniaka wynajduje się kolejne wydarzenia, kolejne tematy, pokrywające serwisy informacyjne i publicystyczne okładką „Faktu”.

Pytanie jakie chcę postawić jest może nieco prowokujące, ale przede wszystkim zmuszające do myślenia. Jesteśmy przy końcu sierpnia, niedługo wrzesień, wraz z nim rzesze uczniów i studentów wrócą do szkolnych ławek. Na ekrany wróci „M jak coś tam” i inne tasiemce. Panie i panowie posłowie wrócą natomiast do ław sejmowych, a senatorowie do senackich. Ich zadanie będzie sprowadzało się najczęściej do wciskania odpowiedniego przycisku (niektórzy jeszcze podnoszą rękę) w odpowiednim momencie. Od dobrych paru lat to rząd bawi się w legislatora, jest głównym inicjatorem i patronem większości projektów trafiających do parlamentu. A posłowie przeważnie mają tylko głosować, „przyklepywać” lub poprawiać to co zaserwuje im ministerialne grono. A ma być tego trochę, jako że Platforma zapowiedziała „ofensywę” projektową.

Wobec tego śmiem zapytać: czy kogoś to interesuje? Czy ktoś poważny w tym kraju może zająć się sprawami, które za kilka miesięcy staną się obowiązującym prawem? Wszędzie bowiem widzę krzyże, wszędzie widzę problemy Palikota z tą czy nową partią, Migalski ma problem z Kaczyńskim i brzydkim wizerunkiem PiS-u. Wielką pompą jest śródurlopowy zjazd dwustu dżentelmenów w celu klepnięcia jednej nowelizacji i nurtujące pytanie: czy wystarczy posłów na kworum? No i w końcu mega problem z dzisiejszych czołówek portali: prezydent Wałęsa nie chce pojechać na rocznicę Solidarności. Rzeczywiście same kłopoty. Ich powaga i istotność sprowadza refleksję nad życiem publicznym to wniosku, iż ogarnia nas swoista dysfunkcja doboru tematyki życia publicznego. Paranoicznie i z uporem maniaka wynajduje się kolejne wydarzenia i tematy, pokrywające serwisy informacyjne i publicystyczne okładką „Faktu”.

Szkoda, że nie ma tylu chętnych, by zastanowić się nad tym dlaczego szanowna Rada Ministrów chce nas ograbić z kolejnych pieniędzy przez podwyżkę (i tak już drakońsko wysokiego) podatku VAT. Dlaczego RM chce dowalić książkom (do tej pory nieobciążonym) VAT w stawce 8 lub 22 procent (najniższa propozycja, o jakiej słyszałem to 5 procent, z czego minister Rostowski chyba zaczyna się wycofywać)? Jak to jest, że zdaniem niemal każdego specjalisty mamy armię „od parady” i tylko od tego, kompletnie niezdolną do spełniania podstawowej swojej funkcji, jaką jest obrona kraju, a minister obrony narodowej twierdzi, że wojsko jest sprawne i podlega... gruntownej modernizacji? Dlaczego nikt nie rozpocznie debaty w poszukiwaniu alternatywy wobec kompletnej indolencji w kwestii reformy finansów publicznych, w kwestii dalszego zadłużania nas – przepraszam – naszych dzieci na grube miliardy złotych? Pytań jest wiele i można je mnożyć. Zapewne jest też wielu ludzi, którzy szukają na nie odpowiedzi, wielu też odpowiedzi zna. Ale tę grupę celnie zcharakteryzował prof. Krasnodębski jako „część nadmiernie refleksyjnej inteligencji nienadążającej za postępem i modernizacją w wydaniu platformerskim”. Wypadają poza mainstream i nie mają szansy zaistnienia w studiu TVN-u lub TOK FM, no chyba że w formie 5-sekundowego wrzutu jako głos w dyskusji nad jakimś tam drugorzędnym projektem podwyżki VAT-u. Bo przecież pierwszorzędny jest krzyż pod pałacem, transmisja live spod niego i kilkanaście godzin gadaniny na temat tego, kim są ci przy krzyżu i kto ma go (ich?) stamtąd zabrać. A jak stwierdził profesor Santorski, dwie-trzy godziny bez kamer w kluczowych momentach na Krakowskim Przedmieściu i sprawy już by nie było. Tylko, że wówczas trzeba by zapytać rządzącą koalicję dlaczego po raz kolejny jesteśmy okradani i nikt za to nie odpowiada? Albo jak to jest, że buduje się w Polsce społeczeństwo oparte na wiedzy i dowala ludziom do ceny każdego podręcznika kilkanaście procent? A przecież nie o takie pytania chodzi.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz